piątek, 29 marca 2013

Amerykański klimat najwyraźniej mi nie służy

No i moi drodzy: słowo ciałem się stało...  Znowu jestem "pomałana! To juz drugi raz a jestem tu dopiero 1,5 miesiaca! W Pl nigdy aż tak nie chorowałam... najgorsze że tym razem chyba mam angine, bo już nie pamietam kiedy miałam takie problemy z gardłem. Z drugiej jednak strony to całkiem niezła dieta - bo nawet jakbym chciała to i tak nie moge nic przełknąć, bo nawet zupki palą w gardło, które zdaje się być "wysadzane żyletkami"...

Niestety przez to nic wielkiego się nie wydarzyło bo głównie siedze w domu - bo nie ma siły aby się gdzieś ruszyć... Chociaż co nieco się działo. Zacznę od poniedziałku w którym to przyjechała A. - poprzednia au pair odwiedziła NYC ze swoim chłopakiem. Przemiła, przesympatyczna i niesamowicie pogodna osoba! Poznałam ją wcześniej na skypie wiec spotkanie na żywo tylko mnie w tym utwierdziło. We wtorek wybraliśmy się we czwórke (z małym J.) do Museum of Natural History (to z filmu "Noc w muzeum"). Niestety my z J. musieliśmy szybko spadac na spotkanie, wiec w sumie nic nie zobaczyłam, ale muzeum ogromne! I na pewno tam wróce jeszcze nie raz (mówiłam już że moja L. pracuje w Guggenheim Museum i ma dla mnie wejściówki do wiekszosci muzeów w nyc za free?)!


Tutaj wejscie główne,

a tutaj z (któregoś) boku.
Ale nie martwcie się akurat tutaj MOŻNA w środku robić zdęcia więc jak tylko wydobrzeje troszke to możecie się spodziewać relacji z prawdziwej wyprawy do tego muzeum.

W środe natomiast był dzień, którego już dłuuugo nie mogłam się doczekać - BRODWAY SHOW!!! Niesamowite! Fenomenalne i Niezapomniane! Musical na Brodwayu to jedna z tych rzeczy, o których kiedyś marzyłam i nigdy nie przypuszczałam, że bedzie mi dane to zobaczyć. Bilety na takie przedstawienia niestety są strasznie drogie, jednak ja miałam ogromne szczescie gdyz jeszcze przed moim przylotem tutaj L. kupiła mi ten bilet w prezencie 'na powitanie' czym mnie zaskoczyła i uszczęsliwiła po 100kroć!
Atmosfera całego przedstawienia bajkowa (przedstawienie pt PIPPIN), aktorzy - jakby urodzili sie po to aby być na tej scenie. Śpiewy, ich głosy tak mocne że az miałam ciarki, ich zdolności taneczne, zmiany akcji, scenerii, kostiumów... po prostu magicznie!! 
 Niestety nie można było robić zdjęc wiec nie moge sie z wami tym widokiem podzielić.


Chyba nigdy mi sie nie znudzi - Time square, w drodze na przedstawienie

'

A tu teatr, w którym grają Pippina z zewnątrz.


A tu szybkie zdjecie w środku bo już ochrona na mnie krzyczała.... "NO CAMERA, NO PHOTOS!!!"


tutaj moje zajęcie na czas 'leżakowania':)

Pomimo tego że L. w ogóle nie interesuje się moda i tego typu rzeczami, to chce być na bieżaco z tym co się w świecie dzieje. Dzięki temu mam dostep do przeróznej pracy, od New York Times przez Wall Street Journal czy National Geographic aż po Vouge'a.
Oprócz tego zaopatrzyła mnie w pokaźna kolekcje ksiażek, za co jestem jej niezmiernie wdzieczna!

Na koniec dzisiaj krótka wizyta w Guggenheim Museum z prywatnym słuchowiskiem i oprowadzeniem- w postaci L. :) Niestety nie można robić zdjęć wiec tylko co udało mi się uchwycić po wejściu do muzeum.


W środku muzeum.

\
Przed wejściem.


XOXO


wtorek, 26 marca 2013

Shopping - never ending story

Dawno nie pisałam o moich zakupach, a przecież nie poprzestałam na tym co wam pokazałam do tej pory bo jak by to było ;) Oczywiscie wciaż szukam i wciaż poluje na super okazje i musze przyznać ze całkiem nieźle mi idzie...


Płaszcz ( H&M ), lepiej widać na zdjeciu z Botanika. Tutaj nie moge nie wspomnieć o cenie. Kupno tego płaszcza to był po prostu... Jak deal roku... Nie dość, że znalazłam go na pracenie (100$ na 30$) to jeszcze mieli -50% na wszystko co jest przecenione- takie rzeczy tylko w stanach. Wiec wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie i zadowolenie ofc, gdy pan przy kasie mówi do mnie : 15$
A ja na to : ooo Lucky Me:)




Nowa kurteczka - tak jak obiecałam. Mamo nie martw się, na pewno dokupie jeszcze kilka ;)


Mata do ćwiczeń - baardzo przydatna rzecz, ze względu na podłoge u mnie w pokoju. 

I na koniec moje ulubione.... Okulary p/słoneczne - Steve Madden


Oprócz tego zaczełam oszczędzać kaske (ale tylko troszke he;)) bo w końcu czas zacząć planować wakacje... Wstępne plany już są i aż nie moge się już doczekać :))


XOXO



poniedziałek, 25 marca 2013

weekEndy weekEndy

Kolejny weekend za mną. Sobota upłyneła na przygotowaniach do przyjazdu rodzinki, potem ich powrót, chwila pracy (niecała godzinka), dali mi prezenty (malutkie ale słodziutkie). A później szybkie zakupki, dinner i go to the Paaarty. Niestety impreza nie należała do najlepszych... ale i tak fajnie było się spotkać z dziewczynami!


Imprezowy miedzynarodowy squad!


A z racji tego że na tamtym zdjeciu zabrakło Jo. która zdązyłam polubić, tutaj Polska Reprezentacja :)

Tak swoją drogą moja Marianka (mama) wysłała mnie na zakupy bo powiedziała ze wstyd! abym JA na wszystkich zdjeciach była w tej samej kurteczke.... I jak Mamo podoba Ci sie nowy nabytek?? BACK TO BLACK

Wróciłam do domu po 3... A rano trzeba wstawać, aaale warto było bo niedziela była piękna! Wybrałyśmy się z dziewczynami na Brooklyn do Botanic Garden i do Muzeum, które mieściło sie tuż obok Botanica:)
Ogród piękny i ogrooomny. Niestety troszke pusty, bo jeszcze nie ma sezonu, ale na pewno tam wrócimy! Poczułam jak wiosna się zbliża wielkimi krokami...


przygodo nadchodzimy!


Spacerowiczki


Bo przecież wszystko jest Suuper :)


Oczywiscie nawet w botaniku MUSZĄ być flagi bo jakże by inaczej...
Nie dadzą nam zapomnieć że jesteśmy w Ameeeryce -czubki he;)


Niektóre miejsca były po prostu bajeczne.


Pomimo braku sezonu naprawdę można był poczuć wiosne, tym bardziej że pogoda była całkiem niezła. Zimno, ale jednak słonecznie:)





Isn't this cool? 


chillout on the rockssss





W budynkach na terenie Botanika było kilka różnych pomieszczeń, tutaj 'pokój' z Bonsai.







Kaktusiarnia.



Zapachy tych kwiatów i innych roślin były tak intensywne że aż nie chciało się wychodzić!


A tutaj już w muzeum.. A z racji tego ze nie jestem jakąś wielką fanką muzeów (bo czesto to po prostu nuuudy na pudy dla mnie) to trzeba było jakoś urozmaicić sobie zwiedzanie... ;)


To było ciekawe... wystawa deskorolek, które miały na wierzchu 'wydziergane' folkowe wzory.

I tak to właśnie zleciała niedziela na brooklynie, poźniej godzinka z J. (czyli weekend zaliczony do tych pracujących haha) i wieczorny meeting z W. ;)

Jak to zwykle po weekendzie bywa w poniedziałki staram się odespać i zregenerować siły, jednak dzisiaj chyba się nie uda bo organizujemy 'wielką kolacje' gdyż była au pair (ta fajna) jest w NYC i wpada nas odwiedzic. Nie moge sie doczekać aż poznam ją na żywo! 

A tak poza tym moi drodzy, szczęście mnie nie opuszcza gdyż Spring break trwa wiec niby duużo pracy bo odbieram małego o 12:30 i trzeba siedziec z nim do wieczora, ale.... w moim przypadku tylko do środy bo w czwartek tato go zabiera wiec... znowu wolne, a potem świeta w... Connecticut!! Mam nadzieje że bede miałą chociaż chwilke aby cos zwiedzic... :))


Enjoy my life and... just CAN'T stop smilling :)


XOXO

piątek, 22 marca 2013

"najdziwniejsza Au Pair ever" ?

Czy ja jestem najdziwniejsza au pair? NIE! Ja po prostu jestem lucky au pair!
Po całym tygodniu 'laby' bez rodzinki mówie, że wole jak oni tu są i nagle wielkie zdziwienie "JAKTO?" wolisz pracować? przecież masz wolne możesz szaleć!! hmm sęk w tym że ja nie mam za wiele pracy i moge szaleć również gdy oni tutaj są... A tak śniadania jedzone w samotnosci... to nie dla mnie! Ja naprawde lubie swoją rodzinke i dlatego wole żeby tu byli! Ale wracają już jutro (a właściwie to już jest dzisiaj) yeeey!!!

Do rzeczy, tydzień wolnego zleciał nie wiadomo kiedy. Własciwie nic szczególnego sie nie działo a zarazem działo się baardzo dużo. Połaziłam w tym tyg troche po mieście (niestety nie ma zbyt wielu zdjec, gdyz jest baardzo zimno tutaj), poznałam przy okazji pare nowych osób. Tak wiec tydzień upłynał mi głównie na spotkaniach kawka/herbatka/goraca czekolada i ciasteczko ofc do tego...

Tutaj z Edytką,


A tu ja, taka niepozorna.

Tutaj akurat chyba green tea i "Banana Chocolate Chip Coffe Cake". Nazwa masakra, ale smak mmm nie do opisania. Tak swoją drogą to te ciasteczka wszystkie zaczynają mi bokiem wychodzić - i to dosłownie, ale wiecie co  chyba przestałam się tym przejmowac :)

A tu z Dina, na polsko-armeńskim spotkaniu.Wygladam jakbym się upiła... 

A teraz mały spacer po nyc... ENJOY!

Reklaaamy, reklamy


Prawie jak w Wawie - tu też mamy Hard Rock he ;)



A tu widok z okna u mojego znajomego .. wyobraźcie sobie jak to musi wyglądać w nocy! oprócz tego ma meega wiekli taras, wiec jak bedzie ciepło to można sie opalać (bo mieszka tak jakby na poddaszu), ehh zazdoszcze!

Bloomingdale's za dnia i w nocy...






Święta racja - NIGDY nie jest za późno :)

Flatrion District building - niestety zdjecie zza szyby autobusu, ale obiecuje że jak bedzie cieplej to bedzię wiecej zdjęc:)

Magiczne miejsce na upper west side... Lincoln Center nocą -To lubie !


A tutaj moi drodzy chciałąm sie pochwalić... PRZYSZŁA PACZKA Z POLSKIII!! Takie piękności wyczarowałą moja Marianka i przysłała mi tu na świeta :) Dziękuje dziekuje dziekuje:**
 Kooocham najmocniej!

ps.: obciełam sobie grzywkę - sama !! nawet nie jest najgorzej ;) a co wiecej znalazł sie w końcu ktos kto mamaszynkę do golenia włosów!!! Mamo - jestem uratowana he :)

XOXO