poniedziałek, 29 kwietnia 2013

chill out

O jaa! Kolejny weekend za nami! Czas tak szybko leci, że zanim sie obejrze bedzie po wakacjach, a jeszcze nawet dobrze sie nie zaczeły. U mnie coooraz wiecej planów, coraz wiecej chęci do wszystkiego i dużo pozytywnej energi ! To lubie!

Jeśli chodzi o mój weekend to należał on do tych troszkę spokojniejszych. Jednak jak najbardziej udanych! W piątek wieczorem wybrałyśmy się z S. na party do nowego - dla mnie - clubu, który już po 5 minutach zyskał moją ogromną sympatie! Mały clubik, ale za to klimat niezły a i muzyka bardzo mi odpowiadała. Tak więc w końcu potańczyłam jak należy :)


A tu potwierdzenie moich słów że "manhattan nigdy nie śpi". Zdjęcie zrobione w downtown ok3 w nocy. Ruch jak w godzinach szczytu!

W sobote wybrałam się na spacer i przy okazji bardzo małe zakupy (ale o tym innym razem). Pogoda była piękna, tak więc zakończyłam  mini piknikiem w central parku.

Upper west side ! Prawie jak w domu:) 
Pozdrowienia dla moich Kochanych rodziców, u których sezon już w pełni!

Middtown - Empire, Macy's i 34th street - Me like it! 

A to juz późnym wieczorem, gdy wracałam do domu 
- okolice Columbus Circle i moja ulubiona fontanna w mieście. 

W Nowym Jorku w przeciwieństwie do Afryki wody mają pod dostatkiem i wszędzie rozdają głównie za darmo - co jest dziwne bo mogli by się jakoś z tą Afryką podzielić. Jednak dobra strona tego jest taka, że spacerując po manhattanie bardzo często można się natknąć na urokliwe fontanny wśród tych wielkich wieżowców. Mam wrażenie, że gdy przyjdzie duszne lato, to właśnie one bedą pomocne.

Po dość intensywnych sobotnich spacerach w niedzielę potrzebny był mi chillout. Tak więc postanowiłyśmy z S., że zrobimy sobie piknik w Central Parku. Ona wzieła jakieś snaki, ja kupiłam same owoce ( bo ostro biore się za siebie) i spędziłyśmy caały dzień "na zielonej trawce". 

Jak widać amatorów niedzielnego wypoczywania na łonie natury nie brakowało....


A dziś moi Drodzy już poniedziałek i kolejny tydzień przed nami! U mnie zapowiada się deszczowo, ale za to nastrój baardzo pogodny, wiec kolejny tydzień zapowiada się wspaniale i intensywnie 
- od jutra zaczynam GYM!:))

Suuper udanego tygodnia dla Wszystkich, Nie traćcie pogody ducha !:) 

XOXO

piątek, 26 kwietnia 2013

znowu piątek?

Czas tak szybko ucieka... Ale przynajmniej teraz nie mam poczucia, że przecieka mi przez palce. Staram się wykorzystywać każdy dzień jak najlepiej. Standarowo będąc nieskromna (bo skromność jest dla mięczaków) powiem, że całkiem nieźle mi to idzie... ;))

No więc w środe Moi Drodzy z samego rana wybrałam się na siłownie, gdzie spędziłam ponad 2 i pół godziny ... Tak wiem, przegięcie, ale cóż zrobić skoro taaak mi się spodobało!! Załapałam się na początek na zajęcia zumby i BARDZO BARDZO BARDZO mi się spodobało! Na pewno sie zapisze! Już w poniedziałek biegnę tam z powrotem i się zapisuje. Później zapoznanie ze wszstkimi sprzętami, co i jak działa, co gdzie można wyćwiczyć. Oczywiście trzeba było popróbować. Na koniec z tego wysiłku aż mi się nogi trzęsły, ale byłam bardzo zadowolona, ze poszłam. I dumna ofc, że podołałam.Tak swoją droga - ja i siłownia? Nigdy nie sądziłam że sie polubimy... A tu prosze! Powiem więcej - Gdy panie z siłowni zobaczyły moją energie i zapał na zumbie, powiedziały że moge przyjść w czwartek - dadzą mi exrta free day żebym zobaczyłą inne zajęcia hahaha ;)
Niestety w czartek moje nogi odmówiły posłuszeństwa, czego sie spodziewałam po 2,5godznnym starcie na gym, wiec nie poszłam... Wybrałam sie za to na dłuuuugi 2godzinny spacer po manhattanie, ale o tym później.

Z racji tego, że na gym pojechałam z samego rana czyli o 8:30 to po 11 byłam już w domu. Pogoda była piękna, wiec stwierdziłam że trzeba to wykorzystać! Zadzwoniłąm wiec do S. i pytam co robimy z takim pięknym dniem? A ona na to .. jedziemy na brooklyn - na polski lunch. hmm Dla mnie bomba!
O dziwo baardzo jej smakowało! Ogórkowa podbiła jej serce a sernik powalił totalnie na kolana. Oprócz tego zamówiła rybke (bo mieska nie jada) pstrąga z grilla, po czym stwierdziła że musimy tam jeszcze wrócić- yeeeey:) Ja wziełam oczywiście miesiwko, czyli kiełbaske białą z grilla na bigosie, tak po polsku HA!
Później mały spacer po okolicy i powrót na manhattan.

W środku zdecydowanie polskie klimaty.

Baardzo lubie to miejsce i widok na middtown.


A tu w drugą stronę, downtown.

Wieczorem natomiast odbył sie cluster meeting ze wszystkimi au pair. Tym razem byliśmy na Comic live show. Co znaczy ze siedzieliśmy w dusznym barze, przy stolikach. Na środku scena i co chwile inny koleś, który próbuje opowiadać dowcipy, w między czasie naśmiewając sie z kogoś w pobliżu... Ogólnie nie było aż tak źle, każdy z komików miał chwile na scenie. Niektórzy byli mega śmieszni, inni mega załośni, ale zawsze to nowe doświadczenie :)) Niestety nie pozwolili robić zdjęć.. :/

W czwartek jak już wspomniałam wybrałam sie na meeega spacer żeby rozbić zakwasy. Poszło całkiem nieźle, dzisiaj już jestem jak nowo narodzona:) 

Metropolitan opera - Lincoln Center W dzień.

Dla porównania, zdjęcie zrobione jakiś czas temu, w nocy.


Kwintesencja manhattanu. Wielkie oszklone giganty i małe urokliwe kamienice. Uwielbiam  tą różnorodność.


Spacer był dość szybkim krokiem - wiec nie narobiłam zbyt wieli zdjęć.

Życzę wam super udanego weekendu Kochani! 

XOXO


wtorek, 23 kwietnia 2013

about food

Dzisiaj troszke o jedzeniu. Jak wiecie lubie sobie czasem dobrze zjeść - tutaj często aż za dobrze hahah.
Dlatego też temat jedzenia bedzię się pojawiał na blogu co jakiś czas.
Najbardziej mi sie podoba tutaj dotępność wszystkich kuchni świata na wyciągniecie ręki. Można spróbować dosłownie wszystkiego. Bardzo lubie próbować nowych rzeczy i tutaj mam taką możliwość. W PL niestey zbyt drogo kosztuje nas wychodzenie wciaż do restauracji i dlatego robimy to bardzo sporadycznie i zwykle chodzimy w sprawdzone miejsca, bo jak trzeba wydać te ok60/70zl na dwie osoby to juz lepiej nie ryzykować, że cos nie bedzie spakowało.... No niestety taka już nasz polska rzeczywistość. Dlatego właśnie ciesze sie że tu jedzenie 'na mieście' jest takie tanie. Do tej pory miałam okazje jeść indyjską, meksykańską, chińską, amerykańską i tajską kuchnię.

Jeśli chodzi o typowe/stereotypowe 'amerykańskie dania' to juz mam odchaczone: macaroni&cheese oraz amerykańskiego burgera. Jedyne co moge powiedzieć o tych dania - to był pierwszy i ostatni raz! Ochyyyda! Być może w innych miejscach smakowałyby lepiej, jednak juz raczej nie bede próbować....
Jednak żeby nie było, posmakowały mi sweet potato fries. Jednak nie na tyle abym miała zostać super fanką...

 Bardzo lubie włoską kuchnię, więc makarony zawsze chętnie próbuje. Tutaj makaron z "sosem mięsnym", który był naprawdę niezły. 

 nie martwcie sie wszystkiego nie zjadłam...Oto dowód 1/3 została na talerzu! haha:) 

Wiem - jeszcze wczoraj mówiłam o diecie a tutaj znowu o jedzeniu... Trafiłam (dzieki S.) na stronkę która mnie zainspirowała. Pewna blogerka zrobiła zestawienie miejsc, które warto odwiedzić w NYC, w tym - przede wszystkim gdzie warto zjeść. I zrobiło mi się tak smakowicie, że stwierdziłam iż nie mogę przejść na diete... skoro tak bardzo chce tego wszystkiego spróbować! Bo przecież w zyciu nie chodzi o to aby sobie odmawiać prawda? Trzeba znaleść balans. Postanowiłam więc: wiecej ćwiczyć HA! Zaczynam ostro już od jutra - zapisałam sie na 'dzień próbny' do gym czyli spedze caały dzień na siłowni korzystając z zajęc zumby, porad osobistego trenera i ćwiczen samodzielnych :) A od następnego wtorku juz regularnie bede uczeszczać. 

Będę zdawać oczywiście relacje z moich kulinarnych poszukiwań. Moim celem jest zjeść cos dobrego za przyzwoite pieniądze -czyli mniej niż 10$!

Jeden z takich przykładów już poniżej. Osobiście nawet nie chciałam patrzeć w stronę tego miejsca. Jednak zostałam przekonana i ... Nie zawiodłam się! Lokal- pozostawia wiele do życzenia, jedzenie - wygląda okropnie. Za to smak i cena - przebijają wszystko ! Jedno z najlepszych dań jakie tutaj jadłam - kurczak w indyjskiej kanciapie to jest to.

Wiem jak to wygląda - ale uwierzcie mi że było pyszne. Najadłoby się tym dwie osoby a koszt całego dania + butelka 0,5l wody = 8,25$

Niestety największą słabość tutaj mam do deserów... Co mi 'dosłownie' bokami wychodzi. Jednak z tym juz się ostro ograniczam, więc wszystko idzie w dobrą stronę.Tylko raz na tydzień jakiś dobry deserek i wsio. No czaaasem dwa ;) 
Wspomnieć muszę dzisiaj o niedzielnych lodach z maszyny, które były przepyszne.
Bardzo delikatny, kremowy smak - pycha. 

Życzę Wam Kochani - Wszystkiego PRZEpysznego :)



XOXO






poniedziałek, 22 kwietnia 2013

ciągle ktoś, ciągle coś, ciągle gdzieś...

No i kolejny weekend za nami. Czasem sie zastanawiam jaka jest u mnie róznica miedzy dniami tygodnia a weekendem - u mnie chyba niewielka, tyle sie dzieje... ahh Szalone to życie! Ale od początku...

W sobotę wybrałyśmy się z dziewczynami do American Museum of Natural History. Muzeum jest niesamowite i ooogromne więc po dwóch czy trzech piętrach poległyśmy i resztę zostawiłysmy na następny raz. Tym bardzij że ludzi było zatrzesienie! Muszę się tam wybrać w ciagu tygodnia, choc z racji tego ze mam membership - pewnie bede tam czestym gosciem bo Bardzo mi sie podobało.
Zastanawiające jest ze w polsce nie bylam najwieksza fanką tego typu miejsc, jednak bedac tutaj chce sie zobaczyc jak najwiecej!


Meega wielkie szkielety.


o taaaka jestem silna ha;) 

Hey Girls!! I found a bad guy!! ;)

A tak na poważnie, to muszę przyznać że wszystkie okazy wyglądały Naprawde Naturalnie, jak zywe. 

Poza tym to jak ktoś oglądał film "Noc w muzeum" to wszystko, dosłownie wszystko kojarzyło się z filmem.

Odpoczniemy sobie chwilke z Ali'm...

No a na koniec znalazłam faceta dla siebie. Typ idealny: 
zawsze uważnie słucha
nigdy nie przerywa kiedy JA mówie
nie kłóci sie ze mną
nie rozrzuca skapretek  (bo ich nie nosi)
no i wygląda na silnego wiec pewnie obroni kiedy trzeba 

tylko jak go wyciagnac zza tej szyby?
hahah;)


Później pojechałyśmy do downtown na lunch - ale o jedzonku to innym razem, bo to dłuuga historia. W ten weekend sie tak objadłam że kategorycznie przechodze od dziś na diete, bo juz ostro przeginam!! Ale nie martwcie się, wciaz biegam i robie ćwiczenia z A6W wiec nie jest ze mna tak źle ;)

Po wizycie w downtown z Syl. pojechałysmy na upper west side, chciałam jej pokazać moją dzielnie i wziac swoje rzeczy, bo na noc pojechałysmy do new jersey.

Wieczorem wybrałyśmy się do prawdziwego amerykańskiego baru. Z muzyką na żywo, dłuuugim barem przy którym siedzieli bardzo głośni mieszkańcy miasteczka. Meeega fajnie!:)
Niestety mój aparat się zbuntował i nie chciał zdięcia baru zrobić.... Chyba coś mu się światło nie podobało a ja nie chciałam już kombinować, wolałam cieszyć się chwilą ;)


 
W niedziele wybrałyśmy się przed południem do kościoła. Tak tak ja poszłam do kościoła... Ale chciałam zobaczyć jak jest tutaj i musze przyznać, ze jakby w pl tak wyglądały msze to na pewno byłabym czestszym gościem w kościele. Wszystko na spokojnie, na luzie. Mężowie przytuają swoje żony, jak komuś za gorąco to się rozbiera, ksiądz na kazaniu wychodzi do ludzi i rozmawia z nimi jak z kumplami a nie czyta z kartki.... Ławeczki mięciutkie, przed każdym teksty modlitw (ze względu na obcokrajowców- takich jak ja). Pani pięknie śpiewała, żałuje tylko że tym razem nie było chóru. Baardzo przyjemnie! Ale naajbardziej ze wszystkiego podobał mi się dźwiekoszczelny pokój dla dzieci!! Czad...

Później spacery po okolicy i troche wygłupów bo jakby to było jakby ze mna wygłupów nie było ;))

Love my life!:)

W ten weeken znalazłyśmy sporo fajnych miejsc w okolicy, w której mieszka Syl.

 
I to właśnie jedno z nich. Zajazd, do którego wybrałyśmy sie na obiad. 
Z zewnątrz nie wiedziałam czego się spodziewać. Ale... w środku amerykańscy Harleyowcy! W skórach, kapeluszach, z dłuugimi brodami - aaaa meega!! 

Chimney Rock Inn - z zewnątrz

Okolica bardzo urokliwa, a niektóre domy przeogromne. 
Uwielbiam być w city, ale czasem fajnie ucieć na chwilke...

Później spotkanie z Syl.koleżankami a na końcu... kolejne urokliwe miejsce.

W środku przesłodko! Kojarzyło mi się troche z taką
"przesłodzoną angielską herbatką".

Ale najbardziej rozwaliła mnie toaleta... 


A tak lokal wyglądał z zewnątrz

Zawsze z uśmiechem na twarzy!!
Kolejny super udany weekend! 

Ciagle w drodze. 
Teraz już rozumiem dlaczego mówi się, ze ludzie w ameryce sa leniwi. Tutaj wszedzie jest daleko!! Jakbyśmy miały iść chocby na obiad na piechotę to by chyba zajeło 1,5 godziny....
Na szczescie Syl. ma auto do dyspozycji :)

No i w drogę... Czas wracać do city! 


Mam nadzieję, ze wy też mieliście tak udany weekend jak ja??
Życzę Wam udanego kolejnego tygodnia, który właśnie przed nami!!

XOXO

piątek, 19 kwietnia 2013

2! Dwa miesiące za mną

Czas leci nieubłaganie i dwa miesiące mineły nawet nie wiem kiedy. Po jedno dobrze, po drugie hmm może mogłabym jakoś lepiej zorganizować sobie tutaj czas i postarać się robić jeszcze wiecej...?? Taak! Przynajmniej spróbuje.. ;)
Czas na kolejne podsumowanie

Zaczniemy od rodzinki. Na szczęscie nic sie nie zmieniło nadal super mnie traktują, wszystko dobrze. Mały oczywiście zaczał dokazywać ale nie ma co narzekać - radze sobie świetnie - O DZIWO ;)
Pare osób pytało mnie omój "grafik Pracy" i mojego dnia tutaj, wiec pozwolę sobie przybliżyć:

PONIEDZIAŁEK
6:20 pobudka, ogarniam się (wkładam od razu strój sportowy)
7:00 zaczynam prace - czyli : wstawiam ekspres gdyż dzień obowiązkowo trzeba zacząć od kawy, robie małemu lunch do szkoły (robie jedna kanapke i wkładam do pojemnika na lunch jabłko ciastko i jogurt) i DONE
7:30 jemy śniadanie
7:55 wychodzimy - odprowadzam małego do szkoły i ogarniam go tam (czyt. wkładam lunch do jego szafki)
8:10 jestem wolna
zwykle od razu idę do parku (riverside park bo mam 3 minutki) i biegam ok 30minut wracam do domu i ćwicze na macie, także ok 10 jestm ogarnieta i zaczynam coś działać.

(Generalnie tak wygladają poranki od poniedziałku do piątku.)

17:30 odbieram małego i wracamy do domu
17:50 podaje małemu snack - zwykle fruit bowl (którą L. rano przygtowuje dla każdego),
18:10 zaczynamy coś działać: praca domowa albo jakać zabawa
18:30 L. wraca do domu - co znaczy że właściwie JESTEM WOLNA (jednak podczas gdy L. robi obiad ja koncze zabawe z J.

 o 19 codziennie jemy obiad i staram się zostawać na obiedzie z nimi w miare możliwosci codziennie na tygodniu bo dzięki temu czuję ze jestem jako takim członkiem tej rodziny :)

WTOREK
rano dokładnie tak jak w poniedziałek

15:30 odbieram małego i jedziemy na spotkanie z panią psycholog
16:00-17:00 mały jest na spotkaniu wiec ja siedzie i czytam ksiazki :)
17:20 jesteśmy w domu, daje mu fruit bowl i czaaasem mamy jakies 15minut na gre w karty czy cos
ok18:00 tato przychodzi i zabiera małego na kolacje co znaczy że JESTEM WOLNA

ŚRODA
rano j.w.

17:30 odbieram małego ze szkoły
17:20 jestesmy w domu i standard. daje mu snack i zaczynamy prace domową
18:30 L. wraca do domu
19:00 kolacja JESTEM WOLNA

CZWARTEK
rano j.w.

15:30 odbieram małego
15:50 snack
16:20 kończymy tygodniowa prace domowa, czytamy itp
17:00/17:30 w zależności od t ego jaki stopien skupienia mały wykazuje zaczynamy się "bawić"
co znaczy że jak jest pogoda idziemy na playground(plac zabaw) albo grać w piłke, a jak pogoda brzydka zostajemy w domu i gramy w cos albo budujemy lego albo malujemy - baardzo różnie
18:30 L. wraca
19:00 obiad JESTEM WOLNA

PIATEK
rano j.w.

15:30 odbieram małego i często od razu po szkole organizuje playdate (czyli spotkanie z jakims kolegą z klasy) w domu lub na playground, wiec oni sie bawia a ja tylko patrze co chwile czy nie robia sobie lub komus krzywdy albo nie podpalają mieszkania (hahaha)
a jak nie to to idziemy do muzeum albo gdzieś indziej w zależności od pogody - jednak staram się nie siedzieć z nim w domu tylko zapewnić mu jakaś "rozrywkę"
17:30 zwykle po playdate mały jest wykończony i staram sie znaleźć jakies "spokojne zajecie" dla niego
18:30 L. wraca
Co drugi tydzień tato zabiera małego na weekend co dlamnie znaczy ze koncze o 18

WEEKENDY
SOBOTA-wszystkie wolne
NIEDZIELA - 2razy w miesiącu pracuje od 18:00 - 19:00 - kiedy mały jest u taty
                     1raz w miesiacu pracuje od 16:00 - 19:00 L.
i ostatnia niedziela w miesiącu wolna - gdyż jeden CAŁY weekend przysługuje mi wolny ;) L. jest na tyle łaskawa że zawsze sama sobie wybieram który weekend chce wolny

No wiec tak wygląda mój tydzień (pseudo) pracy. Jedyne co robie ponad to to dwa razy w tyg pranie dla małego, co nie oszukujmy sie tutaj nie jest wielka filozofią ;)) Tak wiem - jestem szczęściarą i Tak wiem - jestem w pewnym sensie na wakacjach :)

No więc wracając do podsumowań to jak widzicie na bycie au pair nie mam co narzekać a jeśli chodzi o całą resztę to .... jest bajecznie!!

Chyba nigdy nie czułam się tak wolna, tak zwyczajnie spokojna i tak pozbawiona obaw! Każdego dnia wstaje rano z uśmiechem na twarzy bo wszystko wydaje się łatwiejsze i fajniejsze niż kiedykolwiek.
Nadal bardzo ciężko nad sobą pracuje ale już widze że wszystko się zmienia - zmienia na lepsze. Ja staje się lepsza.


A Nowy Jork... po prostu mnie rozpieszcza. Wszystko jest inspirujace. To miasto daje nieopisaną energie do działania. Daje ogromne mozliwości i pozwala czerpać pozytywną energie.

PODSUMOWANIE
TAK jestem totalnie naładowana pozytywną energią
TAK uwielbiam tu być 
I TAAAK wracm do domu za 10 miesięcy :)



XOXO


czwartek, 18 kwietnia 2013

wiosna wiosna... Ach to TY!!

I znów jestem kilka dni to tyłu! ehh, ehh musze pomyśleć nad lepszą ogranizacją swojego czasu bo tyle się dzieje, i tyle rzeczy chce robić, że troche zaczyna brakować czasu na całą resztę... ale obiecuję się ogarnąć !!
Doszły mnie cudowne wieści że macie w Pl super pogode? W końcu, Strasznie się ciesze! Może humory się troche poprawią, zawsze na wiosne ludzie budzą się do życia! U mnie pogoda ostatnio sprzyjała spacerom i wyczieczkom! Dlatego też po intensywnej sobocie w niedziele postawiłam na chillout w Central Parku.
Jedno z (wielu) moich spostrzeżeń jeśli chodzi o NYC: "Dzięki Bogu za Central Park!!" Przy tak dużym skupisku ludzi i przede wszystkim budynków, wysokich wiezowców, ten park jest jak błogosławieństwo dla nowojorczyków. Jedyne miejsce gdzie mogą uciec od codziennego zgiełku. Dlatego też, szczególnie w weekendy, jak jest pogoda mozna tak spotkać tysiące ludzi!

Jak widać, wszyscy chcą skorzystać z dobrej pogody


Można poleżec na trawce, zrobić piknik.

Można też sobie wypożyczyć łódeczke.

Albo na skałkach poleżeć.
Albo po prostu pospacerować, tak jak ja. :)

W poniedziałek moi Drodzy w końcu założyłam sobie konto w banku. Tak, tak wiem... Zajeło mi to dwa miesiące, aaale kto by się przejmował takimi przyziemnymi pierdołami jak konto w banko? No na pewno nie ja! Ale przyszła pora i na mnie. W banku super atmosfera, bardzo miła. Wszysto super sprawnie, od razu dostałam kartę - tymczasową, a do domu przyślą tą właściwą do tygodnia czasu. Jedna karta do wszystkiego - duże ułatwienie. Pan który mnie obsługiwał bardzo sprawnie się uwinał i przy tym cały czas ze mną rozmawiał. Choć oczywiście głównie to ja mówiłam - jak zwykle. Na koniec mi powiedział coś w stylu, że niezły ze mnie czubek - pozytywnie zakręcony i że teraz na pewno bedzie miał udany dzień. Na koniec pan się pyta czy chce od razu zasilić swoje konto, na co ja PEWNIE i .... upsi zapomniałam portfela więc może innym razem! hahaha kto idzie do banku bez portfela? chyba tylko ja potrafie robić takie rzeczy. Kompletnie zakręone dziewcze ze mnie... ;)

Oprócz tego poznaję wciąż nowych ludzi i tak właśnie w tym tyg poznałam nową au pair z IRL. Cieszę się bo mieszka na west side wiec mamy blisko, zawsze można wieczorem na kawke wyskoczyć. 

Wczoraj spędziłam cudowny dzień z S. w parku. Najpierw wynajełyśmy rowery na godzinke - jak na pierwszy raz od kilku lat dla mnie to w sam raz. Następnym razem weźmiemy na cały dzień. Później lunch na  trawce i meeega długi spacer po C. parku. Aktywnie - ale dla mnie super - to lubie!

 
Wiosna!! Świat budzi się do życia, a My razem z nim!

Przerwa na odpoczynek,

i fotosy ofc!

Przy niej... czuje się jeszcze bielsza niż w rzeczywistości!! Czas troche popracować nad opalenizną...

Takie to atrakcje można spotkać w centrum miasta - całkiem przyjemny widok.

A tu schody w CP - bardzo filmowe nie sądzicie? Wiele scen filmowych tutaj nakręcili.

Fontanna.

MY!

Myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą że to zupełnie niesamowite mieć takie miejsce i takie widoki w takim "zabudowanym" NYC. Prawda??

Dziś mija dwa miesiace odkąd wylądowałam na amerykańskiej ziemi... uff aż sama w to nie wierze!  Ale podsumowanie tego czasu - jutro :)


XOXO