W weekend jak zwykle duuużo się działo. W piatek było oficjalne otwarcie Carlo's Bakery w NYC wiec oczywiście nie mogło zabraknąć tam mnie i S., która jest mega fanka Buddyego i ferajny, a Ja jestem meega fanka nie tak jego co jego wypieków... haha ;) Było całkiem sympatycznie, na początku jakieś konkursy itp - wygrałam koszulke, która w prezencie podarowałam S. Oczywiście kolejka do wejscia 1,5h ale humory dopisywały wiec nie było źle. W środku okazało się, że to pierwszy raz w historii kiedy cała rodzina jest w komplecie wiec emocje sięgały zenitu, każdy chciał zdjęcie autograf.. a ja ciastko! Skończyło sie na trzech.... masakra z tym moim łakomstwem ;)
Oczywiście wielki tort. Niestety mimo moich zapewnień że :I need to try this cake desperetly" Buddy stwierdził, że niestety nas nie poczęstuje. To po co go stawia i kusi moje podniebienie HE??!
Ekipa w komplecie.
Oczywiście musiałam ze wszystkimi pogadać, zapoznać się. Wszyscy dziękowali, że przyszliśmy, pytali skad jesteśmy. Mauro (na zdjęciu) jak usłyszał że jesteśmy z Polski mówi do nas:"Poland, Poland? hmm BONIEK! LATO!" A my na to taaaak, ktoś tu oglądał piłke nożną... ;) Good job Mauro!
Na żywo wyglądają dokładnie jak w tv, nic dodać nic ująć. Mega pozytywni i bardzo mili.
Żona Buddego na żywo jest meega ładna!
Wszyscy chętnie ze mną pogadali, fotki postrzelaliśmy i się pożegnaliśmy, życząc im dużo siły dzisiejszego wieczoru, bo za nami kolejka wciąż rosła...
Potem ciastka w dłoń i wyruszamy w moje rejony Uptown'owe do Sturbucksa na herbatke :)
NYC ... to się nigdy nie nudzi !
O reszcie weekendu opowiem jutro , bo teraz musze już lecieć....
Miłego Dnia!!
XOXO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz