W piątek okazało się że zamiast spędzić sobote zgodnie z planem; czyli high line, brooklyn bridge i empire to stwierdziłam ze jade do New Jersey, gdyz S. nie bardzo miała jak przyjechać.
Aaale zacznijmy od piątku. W piątek wieczór spędziłam w Columbijskim towrzystwie. Oczywiście nie omieszkałam zapytać jak to jest z tą koką w Columbii haha Na szczęscie okazało sie ze nie jest to AŻ tak wielki problem jak pokazują na filmach. Nauczyłam się troche hiszpańskiego, i odnalazłam najcudowniejsze miejsce w swojej okolicy... Dosłownie 4 minutki ode mnie!!
W sobote zaś jak już wspomniałam z samego rana wybrałam się do New Jersey. Oczywiscie podróz jak zwykle z przygodami, bo jakże mogło być inaczej. W pociagu nowe znajomości. Jak to jest ze ja zawsze kogoś poznam po drodze... ?! Tym razem było naprawde bardzo interesująco :)
W dzień wybrałyśmy się na spacer - do lasu...
Było pięknie i zielono!
Okolica troche przypominała mi nasze polskie roztocze..
Wszystko było pięknie do czasu gdy nie usłyszałyśmy dziwnych dżwięków i stwierdziłyśmy że trzeba spadać... tym bardziej że owe dźwięki nasilały się coraz bardziej. S. twierdziła że to niedźwiedzie a ja że łosie albo dziki, haha Ktoś sie orientuje co było bardziej prawdopodobne?
Wieczór spędziłyśmy w niesamowitym miejscu a mianowicie w Country Pubie! Pierwszy raz w zyciu widziałam prawdziwych kowboji w czapkach i butach i w ogole. W pubie były trzy sale. Na pierwszej sali ogromny drewniany dancefloor, na którym kowboje i cowbojki przetańczyli całą noc. Cały czas sie zastanawiałam skad oni wiedzą jak mają tańczyć?? Muzyka zaczynała grać, parkiet się zapełniał, Dj zaczynał odliczanie: 5,6,7,8 i... nagle wszyscy zaczynali tańczyć - TAK SAMO w rytm muzyki. Oczywiście do każdej piosenki inny taniec, żeby nie było nudno.
Atmosfera była niesamowita, wiem ze filmik jej nie oddaje, ale mozecie chociaż troche spróbować się wczuć w klimat.
W drugiej sali muzyka na żywo, nazwałabym to country rockiem. Wzdłuż sceny po obu stronach dłuuugi bar i ofc laski tańczące na nim. Niektóre ledwno sie trzymały na nogach, ale muzyka czyni cuda, wiec taniec na barze musiał być! W tej samej sali był BYK prawdziwy, najprawdziwszy - no w sumie to mechaniczny... haha Aaaale chetnych nie brakowało!
Trzecia sala wypełniona po brzegi: stołami do bilarda i mężczyznami z piwkiem w ręku.
W niedziele razem przyjechałyśmy do city, jednak pogoda była pod psem... Lało jak nie wiem, wiec nie robiłyśmy nic odkrywczego. Lunch u chińczyka i do domu .
A dziś mamy piękne LATO w Nowym Jorku ok 30st!! Jest cudnie!
Udanego kolejnego tygodnia!!
Już nie mogę się doczekać kolejnego weekendu!!!
XOXO
Hej! Mam pytanie jak się nazywał ten bar i w jakiej miejscowości się znajduje?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
D.
Bar nazywa się COLORADO CAFE, znajduje się w Watchung.
OdpowiedzUsuńpozdr:)