Wracając do poprzednich postów chciałabym mimo wszystko podzielić się swoimi wrazeniami z LA. Pierwsze wspomnienie o Los Angeles, które przychodzi mi na myśl jak myśle o tym mieście jest: "wszędzie dalekoooo". LA jest ogromne, a raczej powiedziałabym że ciągnie sie w nieskończoności. Tam w przeciwieństwie do city nie ma tam wieżowcówi kamienic. Są za to domy, domki, głównie ogromne wille. Kompletnie niezagospodarowana przestrzeń. Wszędzie highway- w niektórych miejscach naliczyłam po 7 pasów - w jedną strone!!! Do tego w 90% aut po jednej osobie!!
My mielismy hotel przy Venice Beach (dosłownie 2-3przecznice) natomiast do Hollywood Boulevar prawie 30 kilometrów!! A do Hollywood Sign 40km!! Totalny obłęd....
Największe wrażenie na mnie wywarło Beverly Hills z Rodeo Drive- najbogatsza dzielnica w LA i Venice Beach. NIestety Hollywood Boulevar (walk of fame) troche rozczarowujące. Głównie chyba przez wyobrażenie czegoś niesamowitego, ale oczywiście niezmiernie się ciesze ze mogłam zobaczyć wszystko:)))
Dzisiaj kolej na LAS VEGAS. Niesamowite miejsce - zupełnie niepowtarzalne. Pierwsza porcja zdjęć.
najlepszy pokój w całej podrózy więc warty pokazania :))
LV za dnia- nie robi aż takiego wrażenia
nasz hotel na zewnątrz...
i w środnku
Excalibur - tuż przy Las Vegas Boulevar, czyli przy samym sercu Las Vegas
Casino, wszędzię Casino
od razu można powydawać, gruba kaske
hotel Paris z Wieża Eiffla przed wejsciem,
w srodku natomiast zachowany paryski klimat, uliczki i oczywiście niesamowity przepych !
Druga część zdjęc w nastepnym poscie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz