wtorek, 19 lutego 2013

"Przygodo nadchodzę"

Tak, to były pierwsze słowa, gdy wsiadłam do samochodu w Chełmie pod domem ruszajac w drogę na lotnisko. Niestety poniedziałek okazał sie najgorszym dniem jaki mogłam sobie wyobrazić... Podróż dłużyła się niemiłosiernie. Dojazd so Warszawy, odprawa, samolot do Londynu, przesiadka, kiilometry zrobione na heathrow, samolotok8h, lotu do NYC. Podróż zaczęłam ok. 7 rano czasu polskiego a skończyłam ok23 czasu nowojorskiego (czyli o 5 czasu polskiego). Zmeczenie dało się we znaki, jednak to co przeszłam na JFK airport przeszło najśmielsze oczekiwaniania... W pewnym momencie zaczełam się zastanawiać czy to się dzieje naprawdę?! Obsługa lotniska niemiła, nieprzyjemna i ABSOLUTNIE nie pomocna! Róznica czasu niestety zrobiła swoje gdyż spałam tylko 3,5 godziny i w polsce wstał dzień a ja razem z nim.

Dziś samopoczucie juz troszke lepsze. Nie wyspana, jedzenie w hotelu okrune, szkolenie momentami męczące. Byłam dziś na "wycieczce" po nyc, co prawda szybko szybko, ale cos tam zobaczylismy. Początki zawsze trudne, jednak nie moge sie doczekac az wszystko sie ustabilizuje. Oby do Soboty..

Niestety tylko jedno zdjęcię, z TIME SQUARE. 

Pogoda dziś była średnia, troche padało wiec nie bardzo mi sie chciało robić zdjecia, poza tym "wycieczka" była lekkim "pędem" po nyc wiec nie było jak robić dobrych zdjęć. Ale nie martwcie sie bede miała jeszcze duzo czasu na robienie zdjęć więc na pewno zobaczycie co tu sie dzieje. 

XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz