Po moich urodzinach tak sie towarzystwo rozszalało że non stop coś... Najpierw impreza z CSami (o których już wcześniej pisałam). Jak zwykle w jednym z barów w downtown - tym razem Amity Hall. Stamtąd przenieśliśmy sie do Mahanaty (?!) gdzie grał Bługarski zespół - Mega klimat. Bawiłam sie świetnie! Wytańczone po słowiańsku!! Później co prawda spałam niecałe 3h i trzeba było do pracy wstawać,ale... ;)
Kolejnego dnia wybrałyśmy się z Safi do naszej ukochanej Lucy na żubróweczke z sokiem jabłkowym, tak swojsko :) Nawet sobie fotke z nami cykneła!! ahhh ta"ciocia Lucynka"!
W sobote zebrała się większa grupka, gdyz zorganizowaliśmy "pozegnalna kolacje" dla mojej Safi (o czym nie chce mi sie gadać - drażliwy temat wiec skupmy sie na faktach). Oto wesoła gromadka :
Po kolacji wybraliśmy sie na rooftop do Empire Hotel.
Z Sylka,
i z Waynem
A niedziela upłyneła na spacerowaniu!!
W między czasie tygodzień upłynął na wspólnych kawkach, margaritach i oczywiście lunch'ach w ulubionych miejscach takich jak Chelsea Market.
mmm yummi :D
Więc jak widzicie jest super aktywnie!!! Reszta sprawozdania jurto :) Jeszcze mamy troche do nadrobienia....
XOXO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz