wtorek, 22 października 2013

This is the Time

Czytałam często na blogach au pair, ze rzadko piszą bo już długo siedzą i nic nowego się nie dzieje.... wiec nie ma za bardzo o czym pisać. U mnie jest wrecz odwrotnie! Ostatnie dwa czy trzy tygodnie to masakra! Rollercoaster to wrecz niedopowiedzenie. Straaasznie was kochani przepraszam za ten zastój na blogu, ale jak to się mówi: człowiek nie ma czasu nawet "paznokci pomalować" bo ciągle COŚ. Obiecałam sobie troche zwolnić, bo nawet jak dla mnie tepo ostatnich wydarzeń było zawrotne. Aale po koleji! Czas na retrospekcje.... Zacznijmy od czwartku tydzień temu

Po moich urodzinach tak sie towarzystwo rozszalało że non stop coś... Najpierw impreza z CSami (o których już wcześniej pisałam). Jak zwykle w jednym z barów w downtown - tym razem Amity Hall. Stamtąd przenieśliśmy sie do Mahanaty (?!) gdzie grał Bługarski zespół - Mega klimat. Bawiłam sie świetnie!  Wytańczone po słowiańsku!! Później co prawda spałam niecałe 3h i trzeba było do pracy wstawać,ale...  ;)


Kolejnego dnia wybrałyśmy się z Safi do naszej ukochanej Lucy na żubróweczke z sokiem jabłkowym, tak swojsko :) Nawet sobie fotke z nami cykneła!! ahhh ta"ciocia Lucynka"!

W sobote zebrała się większa grupka, gdyz zorganizowaliśmy "pozegnalna kolacje" dla mojej Safi (o czym nie chce mi sie gadać - drażliwy temat wiec skupmy sie na faktach). Oto wesoła gromadka :


Po kolacji wybraliśmy sie na rooftop do Empire Hotel.

Z Sylka,

i z Waynem

A niedziela upłyneła na spacerowaniu!!









W między czasie tygodzień upłynął na wspólnych kawkach, margaritach i oczywiście lunch'ach w ulubionych miejscach takich jak Chelsea Market.

mmm yummi :D


Więc jak widzicie jest super aktywnie!!! Reszta sprawozdania jurto :) Jeszcze mamy troche do nadrobienia.... 

XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz